Sorry, taki mamy klimat…
Tegoroczna jesień wyjątkowo poskąpiła nam słońca i ciepłych dni, a jednak mimo to powoli zaczynamy odczuwać nadchodzącą zimę, a z nią… jeszcze niższe temperatury. W pieczarkarni mogą one powodować problemy uprawowe, związane właśnie z kontrolą klimatu, a skutkujące powstawaniem łuski na kapeluszach grzybów oraz plamistością bakteryjną.
Z mojego doświadczenia wynika, że częstą przyczyną powstawania plamistości bakteryjnej są problemy z odparowaniem: jeśli na etapie wzrostu grzybów wzrasta również wilgotność na skutek wzmożonego odparowania i nie udaje się tej wilgotności usunąć z hali – krótko mówiąc, osuszyć powietrza w hali.
Niskie temperatury na zewnątrz powodują ograniczenie chłodzenia świeżego powietrza dostarczanego do hali, w związku z tym zmniejsza się jego osuszanie, a w konsekwencji wzrasta wilgotność. Czyli tworzą się doskonałe warunki do rozwoju bakterii Pseudomonas. Bakterie te prawie zawsze są obecne w okrywie i na owocnikach. Jednak, aby doszło do rozwoju plamistości, musi zostać przekroczony pewien próg ich liczebności, a co za tym idzie, sprzyjające im warunki muszą trwać odpowiednio długo.
Jak zatem postępować, aby nie dopuścić do rozwoju plamistości bakteryjnej? Najskuteczniejsza jest kontrola odparowania. Należy zachować odpowiednią różnicę wilgotności pomiędzy powietrzem wylatującym z rękawa wentylacyjnego, a tym, które jest w hali. Można zwiększyć odparowanie, czyli zwiększyć różnicę pomiędzy powietrzem wprowadzanym do hali, a tym w hali – tak z reguły postępuje większość technologów. Ale należy pamiętać o tym, że plamistość może pojawić się również w następstwie przesuszenia uprawy.
Po pierwsze: ze względu na możliwość skroplenia się pary wodnej z powietrza w hali na powierzchni grzybów (wychłodzonych zimnym powietrzem wylatującym z rękawa wentylacyjnego). Po drugie: po podlaniu przesuszonej okrywy woda w nią nie wsiąka i długo utrzymuje się na jej powierzchni. W obu przypadkach mamy do czynienia ze sprzyjającymi warunkami do rozwoju bakterii mimo, że pomiar klimatu na to nie wskazuje.
Łuska na kapeluszach to problem głównie jakościowy. Mimo, że takie grzyby nie tracą swoich właściwości odżywczych i smakowych, to jednak nie są to grzyby „idealne”, nie każdy odbiorca je kupi. Poza tym rzeczywiście krócej zachowują trwałość.
Najczęstszą przyczyną powstawania łuski – i tu znowu klimat – jest gwałtowna zmiana poziomu odparowania pomiędzy poszczególnymi etapami uprawy, jak również w cyklu dobowym. W okresie zimowym, kiedy mamy niską wilgotność i niskie temperatury na zewnątrz, a świeże powietrze wprowadzane do hal musi być ogrzane i nawilżone, zjawisko to niestety się nasila.
Duże dobowe wahania temperatur powodują również duże różnice w działaniu systemu nawilżania i osuszania, co destabilizuje klimat w hali.
Problem wynika z tego, że systemy nawilżania (zwłaszcza te wysokociśnieniowe) nie są w stanie na bieżąco odpowiednio nawilżać suchego, zimnego powietrza. Z kolei nocą temperatura powietrza spada jeszcze bardziej i dopływ świeżego powietrza jest ograniczany, co zmniejsza odparowanie wody nagromadzonej w hali w ciągu dnia. W tej sytuacji zmianie jednego czynnika kształtującego odparowanie powinna towarzyszyć zmiana pozostałych czynników kształtujących klimat.
Sterowanie klimatem w hali nie jest rzeczą prostą, wymaga wyczucia i dużej elastyczności. Ale, jak powiedziała była pani minister: „Sorry, taki mamy klimat”. Pozostaje więc nieustanna walka o stabilny klimat w halach, dopóki nie wyręczą nas w tych nierównych bojach nowoczesne systemy kontroli klimatu, działające w oparciu o pomiar odparowania.
W kategorii: Aktualności